środa, 14 listopada 2012

Prawie, o włos, niemal, tak blisko....

Prawie straciłam przyjaciela. O włos nie zrujnowałam sobie życia. Niemal popadłam w wieczny ciąg porażek. Byłam tak blisko kolejnych pocałunków. Mówiąc "blisko" mam na myśli swoje odczucia do danych chwil, bo jestem więcej niż pewna, że jego różniły się od moich diametralnie - jak zwykle, zresztą. Ciągłe wmawianie sobie, że nic do niego już nie czuję naprawdę pomaga. Przywołuje do serca inne marzenia związane z zupełnie nowymi osobami, o których wcześniej w ogóle bym nie pomyślała. To niezwykłe jak człowiek potrafi zmienić swoje postrzegania otaczającego nas świata, w tak krótkim czasie. Wiele osób uświadomiło mi, że mój problem z nieustanną przegraną polega na nieodwzajemnionym, ciągle tlącym się uczuciu. Zaprzeczałam! Wyrzekałam się tego! Mówiłam, że to przecież niemożliwe.
Jednak gdy człowiek zaczyna powoli tracić wszystko co miał, a mam tu na myśli zwłaszcza przyjaciół, zaczyna się zastanawiać nad tym, czy oby oni na pewno nie mieli racji?
Analizowanie wszystkiego krok po kroku, od samego początku nie należy do przyjemności i bardzo często przywołuje niepotrzebne wspomnienia, które natomiast przyprawiają nas o "kosmiczną melancholię".
Wspaniałe jest planowanie tego co będzie za rok, chociaż nawet nie mamy pojęcia co stanie się jutro. Uważam to za coś niezwykłego i motywującego do obecnych działań, by wszystko poszło po naszej myśli. Cudowna jest myśl, że za kilka miesięcy zobaczy się ważną dla siebie osobę, będzie można ją przytulić, opowiedzieć o swoim życiu tak jak zawsze chciało się to zrobić z najlepszymi przyjaciółmi, ale nigdy nie miało się na tyle odwagi i zaufania, by to zrobić, aż w końcu, by móc zaplanować kilkadziesiąt kolejnych takich chwil.
Mam 16 lat. Babcia mówi, że dopiero, wścibska siostra, że już, a sąsiedzi, że tylko. Ja jeszcze nie do końca potrafię zrozumieć, że za dwa lata stanę się pełnoletnia, otrzymam własny dowód i będę mogła, a raczej będę musiała, władać swoim życiem tak, by zajść daleko i mieć z tego - no nie oszukujmy się - pieniądze. Na ten czas, moja pełnoletność kojarzy mi się jedynie z tym, że w dniu urodzin zrobię sobie tatuaż. Jak na razie to jest dla mnie bardziej realne niż ja, za ladą jakiegoś biurka w ogromnym biurze lub też po prostu sklepie. Nie wiem jak daleko zajdę, nie mam pojęcia co osiągnę. Wiem, że strasznie się tego boję.

1 komentarz:

  1. świetyny blog ;)
    zapraszam do mnie http://majless.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń