Czy można postawić sobie cel mimo tego, że próbując go
osiągnąć musimy zrezygnować z dotychczasowego trybu życia? Postawić go można,
ale nie wszyscy jesteśmy na tyle silni, by wytrwać w swoich racjach. Coś może
nam się wydawać tylko przez moment, a my myślimy, że zebraliśmy w sobie tyle
sił co najmniej jak na zrealizowanie całego planu. Nawet nie znamy tego uczucia
kiedy jesteśmy w stanie zrobić wszystko, mylimy je z tym, które sprawia, że
wszystko się nam zdaje. Przez chwile chodzimy dumni jak pawie bo „damy radę”.
Okej, okej, istnieje garstka tak zdeterminowanych, że jak już sobie postanowią
tak zrobią, ale co powinna uczynić reszta, która bardzo chce, ale jednak za
każdym razem ucieka się do starych metod? Szukałam odpowiedzi w łzach, w
rozmowach z bliskimi, wyzywaniu Boga od nieistniejących bujd, bo gdyby był to
moje życie byłoby usłane różami. Jak się pewnie domyślacie każda z tych „super”
metod została obalona. Więc czemu by nie zaskoczyć przeznaczenia tym razem i
spróbować nowej metody? Metody prób i porażek.
Więc oto ja, będę próbować wszystkiego co przyjdzie mi do
głowy, ucieknę się do sposobów, które przeszły mi tylko przez myśl, ale
natychmiast je odrzuciłam bo wydawały się absurdalne. W końcu musi być jakiś
sposób na pokonanie lenistwa i niemocy, w moim wypadku niemocy na widok
jedzenia, a szczególnie słodkości. Stworzę jedyny w swoim rodzaju przepis na
słodkie i w miarę szczęśliwe życie. Znajdę sposób na to by zapomnieć na dobre o
tym, że wszystko wokół rozkwita (powiedzmy, że chodzi mi o nieszczęsną miłość),
a ja stoję w miejscu. Sprawię, że sporadycznie usiądę przy laptopie z zamiarami
zmarnowania całego dnia na poszukiwaniu jakichś „pierdółek” w internecie –
wiedzy zbędnej. Stanę się cierpliwa, punktualna, obowiązkowa. Będę niezależna,
cicha, ale tak naprawdę rozsadzająca bębenki w uszach. Nie wszyscy muszą mnie
znać, niech w głębi ducha to będzie ich strata, że nie zamierzają poznać
skrawka mojego życia. Nigdy nie dowiedzą się jakiej muzyki słucham, czym się
interesuję ani gdzie spędzam wolne chwile. Będę idealna dla wszystkich, ale
nikt nie będzie o tym wiedział, przez co w oczach innych stanę się zawalidrogą.
Bardzo dobrze. Bo w końcu nie chce zwracać na siebie uwagi, to tylko rozproszy
mnie w szukaniu wyjścia z tego błędnego koła, które zataczam.
Pierwszą próbą będzie ograniczenie wszelkiego kontaktu z
wirtualnym światem. W tygodniu powinny mi wystarczyć 2 godziny na zajrzenie do
swoich uzależniających portali społecznościowych, jak i napisanie czegoś tutaj
raz w środku tygodnia. Weekendy niech pozostaną wolne od wyrzeczeń. Ważne bym w
ciągu soboty i niedzieli się pouczyła, nawet siedząc przy głośnej muzyce. Wtedy
będę wiedziała, że nie zmarnowałam ani chwili wolnego na obijanie się i
rezygnowanie z danej sobie obietnicy. Zawsze będę przygotowana. Zaskoczę
wszystkich, w końcu ludzie się zmieniają.
madry tekst.
OdpowiedzUsuńu mnie do wygrania dowolony ciuch z kolekcji, zapraszam: http://madame-chocolate.blogspot.com